sobota, 21 września 2013

Kto i co hamuje postęp pedagogiczny w szkole?

W  skład rad pedagogicznych szkół wchodzą różnego rodzaju zespoły problemowe, zadaniowe, często nazywane komisjami. W swojej praktyce zawodowej nie spotkałem szkoły, gdzie działałby zespół, komisja ds. postępu pedagogicznego.

Czy organizowane są zebrania rady pedagogicznej specjalnie poświęcone własnemu postępowi pedagogicznemu, jego dorobkowi, bieżącym pomysłom? Na to pytanie mogą odpowiedzieć członkowie tego organu szkoły.
Kto jest sojusznikiem postępu? Czy postęp pedagogiczny jest inspirowany z zewnątrz?
I jestem przekonany, że idea awansu zawodowego najbardziej winna służyć tej potrzebie.
    
Gdyby ktoś w szkole pokusił się o zebranie dokonań na rzecz postępu pedagogicznego nauczycieli na ścieżce awansu, mógłby w oparciu o materiały, plany rozwoju zawodowego, zdefiniować, kto i jakie propozycje zaplanował, wdrożył, zweryfikował w praktyce i ujawnił efekty. Od tego miejsca winien być znaczony krok do podjęcia decyzji o upowszechnianiu  dobrej praktyki.

W szkole od zarania znane byłoby autorstwo postępu.
Wdrożone pomysły miałyby szansę stać się organiczną funkcją warsztatu nauczycielskiego, gwarantować lepsze wyniki w nauczaniu, wskazywać skuteczne działania np. wychowawcze czy opiekuńcze.

Sądzę jednak, że dokonania osób, osiągających kolejne szczeble kariery zawodowej, pozostały "sierotami". Po zdobyciu zaszczytnego tytułu nauczyciela dyplomowanego, stanowią jedynie dokumentalny zapis w historii szkoły.

Tytuł –mistrz – nauczyciel dyplomowany, zobowiązuje do utrzymania wysokiej poprzeczki poziomu pracy.
Ta grupa z natury, z automatu, powinna stanowić "arystokrację postępu pedagogicznego". Czy tak jest?

Dyrektor może dokonywać oceny poziomu pracy, a także poszukiwać w tym gronie inicjatorów innowacji, eksperymentów, projektów.
To jakby naturalna droga ku wyżynom – w obliczu konkurencji, rywalizacji na rynku oświatowym o ucznia, stabilizację zawodową, materialną, prestiż w środowisku.

Pragnę zwrócić uwagę na inny aspekt postępu pedagogicznego, ściśle związany z rolą rady pedagogicznej.
Na ile jej decyzje w formie wniosków, stanowią drożdże postępu?

Jeśli spojrzymy krytycznie na "wnioski" podejmowane podczas zebrań rady pedagogicznej, nie trudno zauważyć ich intencjonalnego charakteru, formalnego wyrazu zapisania, stwierdzenia stanu faktycznego lub przypominania o obowiązkach wynikających z przepisów prawa oświatowego.

Konia z rzędem temu, kto wie, jakie efekty ma przynieść, kiedy ma zostać zrealizowany, kto ma go wykonać, kto jest odpowiedzialnym, jakie zadania trzeba zrealizować.

Jest intencja, np. :
- wzbogacić współpracę z rodzicami,
- poprawić wyniki nauczania,
- zaktywizować pracę samorządu uczniowskiego,
- rozszerzyć formy zajęć pozalekcyjnych,
a w sprawie intencji trzeba się modlić!

W przypadku szkoły/placówki trzeba działać!!!

Takie wnioski, powtórzę- "sieroty", do których nikt nie wraca, nie martwi się nimi, nie zastanawia się, czy są wdrożone, przepadają w protokołach, bo nikt nie czuje się w zbiorowości odpowiedzialnym za ich wykonanie – pokutuje stare stwierdzenie "weźmy się i zrób".  Zgodnie z założeniem, każdy się winien poczuwać, a w zbiorowości, jak każdy, to znaczy nikt!

Oczekiwanie na postęp, lepsze rozwiązania, nowe formy, skuteczniejsze metody, wynikające z przepisów prawa, to marzenia – dlatego ta droga podnoszenia poziomu jest nieskuteczna – hamuje postęp, wykorzystanie własnego, bardzo często, oryginalnego, potencjału intelektualnego zespołu nauczycieli, budowania własnej, niepowtarzalnej wizji, misji.

Niestety, postęp pedagogiczny hamujemy sami - od nas zależy, jakie będą i na ile efektywne kierunki rozwoju szkoły/ placówki.

Szkoda, że nie wszyscy z nas o tym wiedzą i tak myślą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz