Jak się nie nudzić na emeryturze? Rozmowa
z Janem Franciszkiem Grandysem o jego pasjach.
Od ilu lat jest Pan na emeryturze
Od 15 lat.
Jednak wciąż jest Pan czynny zawodowo?
Właściwie tak. Nawet nie czuję, że jestem na emeryturze, bo tak
naprawdę nie mam wolnego czasu. Jestem wiecznie zajęty. Przede wszystkim
dlatego, że razem z żoną od 2001 roku prowadzimy Niepubliczną Placówkę
Doskonalenia Nauczycieli. Dzięki temu mamy stały kontakt ze środowiskiem
szkolnym, wiemy, co się dzieje w szkołach, czym one żyją, jakie mają potrzeby.
Poza tym, jako placówka doskonalenia, spotykamy się z osobami, które są
ekspertami w swoich dziedzinach, np.: psychologia, pedagogika, biblioterapia,
organizacja i zarządzanie, metodyka nauczania z różnych przedmiotów. Staramy
się też utrzymywać wysoki poziom prowadzonych przez nas zajęć, co zapewniają
nasi znakomici edukatorzy. To wszystko wymaga od nas wiele wysiłku, ale i
wyzwala energię, pomysłowość. Dlatego praca ta daje nam dużo satysfakcji.
Słychać tę pasję w Pana głosie...
A mam już 51 lat pracy pedagogicznej do dnia dzisiejszego!
Mogę nawet zdradzić pewną tajemnicę -
mój entuzjazm pedagogiczny i w ogóle mój entuzjazm, umrze dopiero w
godzinę po mojej śmierci. Szczególnie, że mam również inne pasje. Na przykład
bardzo lubię pracować w ogrodzie, relaksuje mnie to. Przez rok nawet zajmowałem
się hodowlą pieczarek, ale musiałem z tego zrezygnować, gdyż zajęcie to
pochłaniało zbyt wiele czasu. Poza tym bardzo cenię moją rodzinę i dlatego dbam o utrzymywanie więzi rodzinnych. Interesuję się między innymi
przeszłością moich bliskich. Efektem tej pasji jest wydana przeze mnie historia
rodziny z miejscowości Dobczyce koło Krakowa, bo stamtąd właśnie pochodzę.
Zależało mi na tym, aby w tej książce pokazać zarówno ludzi, jak i miasto,
które jest bardzo piękne. Zacząłem od legendarnego Dobka (kto czytał „Dzikowy
skarb” Bunscha, może kojarzyć takiego rycerza Mieszka I), ale przedstawiłem
również osoby ważne w moim życiu - mojego tatę, moją mamę, a także moją drugą mamę,
która obecnie ma 103 lata. Opracowywanie tego typu materiałów historycznych
jest dla mnie bardzo satysfakcjonujące, a przy okazji ważne dla moich bliskich,
chociażby dla najmłodszych osób z mojej rodziny. Sam trochę żałuję, że tak późno się tym zająłem, bo na
przykład nie pamiętam mojego dziadka, gdyż zmarł przed moim przyjściem na
świat, a w domu się o nim nie mówiło. Mój tato również zmarł wcześnie, a mama
zmarła, gdy się urodziłem, więc nie miałem takiego... „przewodnika po
najbliższych”. Dlatego teraz spisuję historię rodzinną. Opisałem na przykład
dzieje mojej teściowej (mamy mojej drugiej żony Zosi) Stasieńki, która była
nazwana Dobreńką. Była ona zakochana w swoim miejscu urodzenia, czyli Machowie,
dlatego nawet pozwoliłem sobie żartobliwie stwierdzić, iż w Księdze Rodzaju
jest błąd, ponieważ według Mamy najpierw był Machów, a potem dopiero reszta
świata. Uważam, że nawet drobiazgi dotyczące bliskich nam osób są ważne, że
trzeba o nie dbać, utrwalać je, aby ich nie uronić, nie zgubić. Z tego powodu
zajmuję się również organizowaniem zjazdów rodzinnych. Za nami już dwa takie
zjazdy, a nasza rodzina liczy sobie ok. 90 osób, które na dodatek są
porozrzucane nie tylko po całej Polsce, ale i po całym świecie. Ostatni zjazd
odbył się w czerwcu ubiegłego roku i pojawiło się na nim 70 osób!
Zorganizowanie takiego zjazdu, to musi być ogromnie trudne
przedsięwzięcie.
Trudne, ale bardzo piękne i satysfakcjonujące. Wszyscy
wrócili szczęśliwi, zachwyceni, że się spotkali, że odnowili kontakty. Poza
tym, po takim spotkaniu pozostają zdjęcia, filmy, a one staną się bogatym
źródłem pamiątek dla nas, a także dla najmłodszych członków naszej rodziny. O
nich samych również pamiętam i dlatego od 3 lat prowadzę kronikę moich
najmłodszych wnuczek. Opisuję ich pierwsze dni, miesiące, lata, dołączam
zdjęcia. Myślę, że kiedyś to będzie stanowiło jakąś wartość. Poświęcam na to
dużo czasu, póki jeszcze mogę, bo niestety mam dosyć poważną wadę wzroku.
Uniemożliwia mi ona już czytanie, ale mogę jeszcze rzeźbić.
Rozmawiamy właśnie w otoczeniu pięknych rzeźb. Proszę nam
opowiedzieć o tej swojej pasji.
Lubię rzeźbić, a na dodatek jest to czynność, którą mogę
łączyć z moją kolejną pasją, czyli nieustającą fascynacją historią. Rzeźbię
dużo, wiele moich prac powędrowało w świat wraz z moimi przyjaciółmi i rodziną, bo chyba każdy jej członek ma w swoim domu
jakieś wykonane przeze mnie dzieło. Pokazuję je również publicznie. Na przykład
w Bibliotece Pedagogicznej w Tarnobrzegu odbyła się w marcu br. wystawa części moich rzeźb. To było 21
portretów Piastów, od Mieszka I do Kazimierza Wielkiego.
Czy postaci historyczne są Pana ulubionym motywem
rzeźbiarskim?
Tak, ale nie tylko. Wykonałem też sporo obrazków z aniołkami
dla dzieci. Z okazji uroczystości rodzinnych również przygotowuję jakieś prace,
często o charakterze sakralnym. Zdarzyło mi się też mierzyć ze starymi
Mistrzami, których obrazy szczególnie mnie zachwycają. Dużo satysfakcji daje
mi fakt, iż moje wersje tych dzieł bez
wstydu można powiesić na ścianie, a niektóre nawet trafiły
w miejsca publiczne. Na przykład wyrzeźbiona przeze mnie „Ostatnia wieczerza” Leonarda da Vinci znajduje się w muzeum w Dobczycach, w parafii w Rzędzianowicach jest reprint „Baranka Wielkanocnego”, a niedaleko Mielca można zobaczyć obrazy takie jak „Mona Liza” czy „Dama
z Łasiczką”. Jestem też wielbicielem twórczości Matejki - jego malarstwo jest przecież źródłem niezwykłej inspiracji patriotycznej. Teraz kończę pracę nad portretem Tadeusza Kościuszki, ponieważ jest 200 rocznica śmierci tego wybitnego Polaka. Każde rzeźbienie, to dla mnie taka trochę intymna rozmowa z daną postacią, to przypominanie sobie wiedzy o niej, ale i poszukiwanie dodatkowych informacji. Teraz na przykład żona czyta mi książkę o Tadeuszu Kościuszce - to daje dodatkowy impuls twórczy.
w miejsca publiczne. Na przykład wyrzeźbiona przeze mnie „Ostatnia wieczerza” Leonarda da Vinci znajduje się w muzeum w Dobczycach, w parafii w Rzędzianowicach jest reprint „Baranka Wielkanocnego”, a niedaleko Mielca można zobaczyć obrazy takie jak „Mona Liza” czy „Dama
z Łasiczką”. Jestem też wielbicielem twórczości Matejki - jego malarstwo jest przecież źródłem niezwykłej inspiracji patriotycznej. Teraz kończę pracę nad portretem Tadeusza Kościuszki, ponieważ jest 200 rocznica śmierci tego wybitnego Polaka. Każde rzeźbienie, to dla mnie taka trochę intymna rozmowa z daną postacią, to przypominanie sobie wiedzy o niej, ale i poszukiwanie dodatkowych informacji. Teraz na przykład żona czyta mi książkę o Tadeuszu Kościuszce - to daje dodatkowy impuls twórczy.
Wiem też, że jest Pan wielbicielem poezji.
Uwielbiam poezję. Poezja pozwala mi na odsuwanie samotności,
bo zawsze mam z kim porozmawiać. Znam na pamięć mnóstwo wierszy
najwybitniejszych polskich poetów. Zachwycam się utworami Słowackiego czy
Mickiewicza, ale lubię także innych twórców. Często też recytuję sobie ulubione
wiersze. Zbieranie grzybów jest takim doskonałym momentem, aby powtarzać jakieś długie utwory - na przykład „Maraton” Kornela Ujejskiego, który się
recytuje 40 minut. Albo bardzo piękny jest i wzruszający poemat Słowackiego
„Ojciec zadżumionych”. Mam wrażenie, iż dzięki poezji mój język jest bogatszy.
Zawsze chciałem pod tym względem dorównać mojej cioci z Czechowic, która bardzo
pięknie mówiła. Aby to osiągnąć, dużo też czytałem. Ostatnio, ze względu na
problemy ze wzrokiem, już nie czytam, ale za to słucham audiobooków. Niedawno
zacząłem słuchać Sienkiewicza i odkryłem na nowo „Trylogię” - cudowne pióro,
cudowne portrety psychologiczne postaci, niezwykły humor i niezwykła wyobraźnia...
Odsłuchałem całą „Trylogię”, „Krzyżaków”, a teraz się biorę za „Quo vadis”.
Sienkiewicz pozostanie dla mnie mistrzem, wzorem i bogiem literatury.
Oprócz miłości do swojego kraju
i jego kultury jest Pan też ciekawy świata, gdyż
kolejną Pana pasją są podróże. Jakie miejsca oczarowały
Pana podczas zagranicznych wojaży?
Dzięki temu, że mój syn zakochał się w Chince, mogłem być w
Chinach i stanąć na Wielkim Murze. Pobyt w tym egzotycznym kraju stał się też
dla mnie inspiracją do zgłębienia tajników chińskiej sztuki kulinarnej, bo
zrobiła ona na mnie duże wrażenie. Byłem w Chinach trzy razy i mogłem
obserwować, jak szybko zmienia się ten kraj, jaki tam dokonuje się ogromny
postęp. Z innych podróży miło wspominam wyjazd do Turcji, bo udało mi się
zwiedzić m.in. starożytną Troję, Efez oraz Konstantynopol, co dla mnie, jako
historyka, było czymś wspaniałym, prawdziwą ucztą duchową. A wracając do Chin,
to dzięki tym podróżom zacząłem uczyć się języka chińskiego, choć na takim
elementarnym poziomie. Teraz trochę już go zapomniałem, ale w to miejsce
zacząłem się uczyć włoskiego. Mieliśmy gościć Włochów w ramach Światowych Dni
Młodzieży, a w ostatniej chwili okazało się, iż przyjadą Francuzi. Na szczęście
kiedyś uczyłem się francuskiego, więc go szybko odświeżyłem i przez 5 dni
gościliśmy przesympatyczną parę. Było bardzo miło.
Chiński, włoski, angielski i to wszystko na emeryturze?
Angielskiego uczyłem się już od kilku lat. Nie boję się tego
języka, na poziomie podstawowym mogę rozmawiać. I to wszystko na emeryturze, a
właściwie nie wszystko, bo jeszcze nie powiedziałem o przygotowywaniu
ilustracji i ikonografii do niedzielnych mszy, głównie do czytań niedzielnych.
Przygotowuję obrazy, notki biograficzne o prorokach, o ewangelistach, o
księgach Starego Testamentu, itp. To również daje mi dużo satysfakcji. Zależało
mi na tym, aby przybliżyć te teksty, bo one są trudne, szczególnie dla dzieci.
Stary Testament operuje zakresem słownictwa o wysokim poziomie, które wymaga namysłu. Zajmuję się tym już czwarty rok i
przygotowuję te informacje na każdą niedzielę. Dlatego nie mam czasu, aby się
nudzić. Mimo że mam 76 lat, spędzam czas bardzo aktywnie i po prostu żyję
pełnią życia. To ważne, bo jak człowiek jest radosny, to chętnie zrobi coś
dobrego dla innych, a jak jest smutny, to się zamyka na ludzi, a to jest
straszne.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Gazeta
bezpłatna pt. "Pomocna Gazeta", nr 3/2017 ISSN 2450 - 090G, Wydawca:
Farmacja i Medycyna Spółka z o.o. z siedzibą we Włodawie, Jak się nie nudzić na emeryturze? Rozmowa
z Janem Franciszkiem Grandysem o jego pasjach. str.14 - 15
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz